some counting:

środa, 29 grudnia 2010

25: Love of an orchestra

Śnieg nas zgubi. Śnieg i globalne ocieplenie, jestem przekonana. Właśnie to nas zgubi, a nie bomby atomowe czy inne bronie nuklearne.

Póki mogę więc - uaktualniam!
Wychodzi na to, że kolejnym punktem grudniowej podróży jest Noah and the whale.
W sumie nietrudno dostrzec związek pomiędzy nimi, a Mumfordami. Proste skojarzenie, znalazłam ich gdy zachwycona folkowym klimatem Mumfordów poszerzałam swoje horyzonty o inne grupy tego klimatu.

Praktycznie wieloryby wydały 3 płyty: Peaceful, the World Lays Me Down (2008), Noah And The Whale Presents The A Sides  (2008) i The First Days of Spring (2009). Moim zdecydowanym faworytem jest The First Days of Spring. Wydaje mi się, że jako 2 album jest bardziej dopracowany. I definitywnie  mnie porwał, ma w sobie dużo energii w tych dość nietypowych melodiach. Ale też dużo utworów przepełnionych smutkiem i goryczą. I to jest właśnie świetny dualizm albumu, trochę biegunu północnego, trochę południowego, a wszystko zwieńczone trafnym tytułem - Pierwsze dni wiosny. Po polsku powiedzielibyśmy chyba "kwiecień plecień", nie wiadomo co będzie jutro, może wiosna, może zima.

Na dzisiaj piosenka radosna, bo to ona urzekła mnie za pierwszym razem, bo ona chodziła za mną wiele dni po jej usłyszeniu.

Noah and the Whale i Love of an Orchestra:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz