some counting:

czwartek, 6 stycznia 2011

27: Air aid

Dzisiaj odbijam od folkowego klimatu. Bardzo chciałam nie pomijać Frightened rabbit, ale jednak przy głębszym skupieniu, muszę przyznać, że mimo podobnego klimatu co ostatni artyści, są oni w moich skojarzeniach złączeni z zupełnie innymi okolicznościami i wspomnieniami.

Dlatego dzisiaj być może po raz kolejny uda mi się kogoś zaskoczyć: Menomena.
Ja samą siebie zaskoczyłam tym zespołem bardzo. Była to wyspa na kompletnie bezwyspowym oceanie. Czasem tak jest, że zanjduje się dużo zespołów, słucha dużo nowej muzyki, znanej, nie znanej, ciągle się szuka - a jednak "to nie jest to". 
Menomena była moją wyspą swego czasu. Dyskografię (4 longplaye) trzech chłopaków z Portland pochłonęłam błyskawicznie. Doszłam do wniosku, że to jest to. Ich muzyka nie schodziła z moich wszelkich odtwarzaczy przez bardzo długi czas.
Szczególnym albumem jest Under an Hour z 2005 roku. Niech nazwa Was nie zmyli - album naprawdę trwa trochę krócej niż godzinę :) Cały haczyk kryje się w timingu i ilości utworów. Otóż na płycie znalazły się tylko 3 piosenki: Water, Flour i Light. 18, 19 i 18 minutowe utwory. Kto w tych czasach ośmiela się zrobić coś takiego na drugim albumie?... Sama koncepcja sprawia, że chłopaki w zabawny i pełen gracji sposób wychodzą spod presji drugiego albumu. A swoją drogą, że owe 3 piosenki doskonale bronią się same.

Co jeszcze jest niezwykłego w tym zespole? A zwłaszcza w jego brzmieniu? Na pewno warty uwagi jest fakt, że chłopaki robią wszystko sami, w domu. Korzystając z oprogramowania, które sami stworzyli. Można? Można :)

Dzisiaj mój ulubiony kawałek z 3 albumu Friend and Foe. Menomena, Air aid:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz