No, witam.
Historia jest w zasadzie prosta, jako że moja skromna osoba posiada definitywny nadmiar czasu, a moim hobby jest przedzieranie się przez gąszcz stron internetowych różnej jakości i treści. I tak usłyszę jedną piosenkę, przesłucham ją drugi raz. Może nawet dodam do zakładem, żeby pamiętać, że coś takiego kiedyś znalazłam.
Dzisiejszy zespół jest zespołem o którym zapomniałam z kretesem, a o którym przypomniałam sobie po wielogodzinnej walce ze swoim umysłem. Tak, tak właśnie jest, że wielu wykonawców wartych uwagi gubi mi się w pamięci.
A sunny day in Glasgow, bo ich mam na myśli, maja naprawdę uroczą nazwę, i tak, posłuchałam ich bo mnie ta nazwa urzekła.
Mieli tylu członków, tyle kombinacji, że nawet nie będę o tym wspominac. Skupię się na tym, że wydali 3 płyty. Ładne płyty. Może rotacje w składzie zespołu jest sposobem na zapewnienie odmienności brzmienia każdego albumu?
Dlaczego kojarzą mi się z Menomeną? Bo mają w swoim stylu pierwiastek nietypowości. Jakiś dźwięk, jakiś głos, jakieś coś, co odróżnia ich muzykę od innych. W Menomenie da się to usłyszeć już przy pierwszym kawałku, z ASDIG trzeba co prawda trochę więcej czasu i więcej piosenek, ale chyba warto się pofatygować :)
Ażeby nie rzucać słów na wiatr, proponuję kawałek z płyty debiutanckiej, Scirbble Mural Comic Journal.
A sunny day in Glasgow i A Mundane Phonecall to Jack Parsons (tytuły piosenek też mają fajne! moim faworytem jest: Panic Attacks Are What Make Me "Me" :D):