some counting:

sobota, 20 listopada 2010

07: Written in blood

Było Garbage, będzie She wants revenge.
Muzycznie raczej nie są sobie bliscy, ale te dwa zespoły są w mojej głowie mocno połączone, a to za sprawą teledysku do "These things" w którym Shirley wystąpiła. No i tak wyszło, że na mojej mapie mentalnej trochę przeskakuję bez składu i ładu :)

No dobra, She wants revenge to dwóch panów prosto z Los Angeles. Zawsze jak o nich czytam (tzn. Justinie Warfieldzie i Adamie "Adam 12" Bravinie) wyskakuje hasło "muzyka klubowa", "klubowe hity", "clubbing"... I zawsze wtedy myślę - wtf? No ale, może i w złotej (ch)Ameryce istnieją kluby w których ludzie bawią się do new-wave'owej-post-punkowo-dark-wave'owej-... w każdym bądź razie dark&twisted muzyki. Chętnie owe kluby bym zobaczyła. 
To duo wydało dwie płyty: po prostu She wants revenge w 2006 roku i This is forever rok później. 
IMO drugi album jest... składniejszy. Lepiej słychać, w którym kierunku panowie idą, czego chcą, czego szukają. A mimo to, więcej chwytliwych piosenek jest na pierwszej płycie. Zdarza się i tak. 

Głos Justina to wielka radocha dla osób zakochanych w niskich, nieco chropowatych i niedoskonałych głosach. 
 A samo She wants revenge jest radochą dla osób, które lubią pokręconą muzykę, lekko przerażające teksty i trochę mniej lekko chore teledyski. 

Chłopaki zawsze mówią, że ich bohaterami są Bauhaus czy The Cure. I jeśli ktoś zna i ceni jeden z tych zespołów, w She wants revenge na pewno odnajdzie ducha prekursorów.
Napisałam, że wybrałam She wants revenge ze względu na piosenkę "These things", jednak moim osobistym faworytem jest utwór "Written in blood":

środa, 17 listopada 2010

06: Bleed like me

Ah Shirley Shirley. Kolejny damski wokal, który zmiękcza nogi :)
I te rude włosy.

To przez wczorajszą Imogen, muszę przyznać, że myślę trochę 'pudełkowo'. Jak przyczepię się damskiego wokalu, to lecą wszystkie moje ulubione wokalistki :)

Garbage to bardzo miła odmiana na scenie rocka alternatywnego (powiedzmy), trochę jednak zdominowanego przez silne, męskie wokale. Grają zadziornie, grają ciekawie, mają piosenki z pazurem i mają też ballady.
I największy atut - mają Shirley Manson.

Wydali 5 płyt i szczerze? Każda jest warta przesłuchania. Na każdej jest piosenka, którą pamięta się zawsze i wszędzie. Z pierwszej - Garbage - genialny kawałek "Only happy when it rains". Z drugiej - Version 2.0 - cudowne "You look so fine" i ciekawe "The trick is to keep breathing". Z trzeciej... Można tak wymieniać i wymieniać!
Zespół poznałam dobrych kilka lat temu. Z potrzeby dobrych, babskich głosów, po prostu. Moja pierwsza piosenka - "You look so fine" - znowu melancholijna rozkosz!
Dzisiaj jednak piosenka zadziorna, z fajnym teledyskiem i seksowną Shirley - "Bleed like me":

wtorek, 16 listopada 2010

05: Embers of love

Z moją pamięcią jest gorzej niż myślałam. Jednak strasznie trudno przypomnieć sobie kiedy poznało się konkretny zespół, jaką piosenką, z kim mi się kojarzą, na jakim etapie życia wtedy byłam, bla bla bla...
Na szczęście długie i nudne wykłady działają na moją korzyść :)

Obawiam się, że "Embers of love" to kolejna piosenka z krainy lekko posępnych i melancholijnych, ale już mniej od poprzednich.
Ta niesamowita kompozycja to wynik współpracy dwójki niezwykle uzdolnionych artystów - Micha Gerbera i Imogen Heap.
Mich Gerber to wiolonczelista, a przede wszystkim kompozytor. Oprócz tego, że jest z Szwajcarii wiadomo, że jest prawdziwym magikiem jeśli chodzi o wiolonczele :) Bardzo chciałabym poznać jego twórczość, bo wydał sporo płyt. Moja znajomość niestety ogranicza się do bardzo dobrego Amor Fati (jak ujął to Nietzsche: love of fate) z 2000 roku. Płyta wręcz bajeczna, nigdy nie myślałam, że można tworzyć tak "przystępną" muzykę na dość "poważnym" instrumencie jakim jest wiolonczela.
Utwór "Embers of love" jest doskonały pod każdym względem. Przede wszystkim klimat, który nadaje właśnie Mich swoją wirtuozją. Następnie idealny głos Imogen. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny potrafił to zaśpiewać z takim wyczuciem jak panna Heap. Warto również poświęcić chwilę na tekst piosenki, nie jest on trudny i nie obfituje w wyszukane metafory, ale właśnie dzięki tej prostocie nadaje piosence głębię.
Utwór jest ciekawą mieszanką klasyki, rozrywki, melancholii i może trochę ciemniejszej strony ludzkiego charakteru.
Micha Gerbera poznałam dzięki oczywiście Imogen Heap. Ale ona to już inna część mojej mapy :)

Tak więc "Embers of love", Mich Gerber feat. Imogen Heap:

poniedziałek, 15 listopada 2010

04: new light of tomorrow

Byłam przekonana, że wybiorę coś z Davida Sylviana, a jednak ;) Przypomniał mi się bardzo cichy i skromny zespół Husky Rescue i ich cudowny kawałek "New light of tomorrow". Dobrze pamiętam jak zauroczona posępnym klimatem Tweakera słuchałam tej melancholijnej piosenki bez opamiętania :)


Husky Rescue to sześcioosobowy skład z Helsinek, Finlandia. Ich nagrywanie studyjne różni się od tras koncertowych jeśli chodzi o skład wykonawców. Bardzo skomplikowana historia z nimi :)
Wydali cztery płyty: Country Falls w 2004, Ghost is not real w 2007, Other World remixes and rarities również w 2007 i Ship of light w 2010. 
Słuchając "New light..." można wyrobić sobie pewne oczekiwania względem reszty płyty, ale nic bardziej mylnego. Ten lekko smutnawy kawałek jest perełką na całym longplayu, reszta piosenek jest utrzymana w klimacie folkowym i dość radosnym. Nie mniej jednak bardzo ciekawa płyta, trochę jak zestawienie klimatu długich zimowych nocy z tymi krótkimi letnimi.
Muszę przyznać, że są świetni w oddawaniu klimatu Finlandii. Swoją narodowość, obyczaje i obraz kraju starannie przedstawiają w muzyce. 

Trochę smętne piosenki jak na razie wybieram, ale zobaczymy co będzie dalej :)

Tymczasem Husky Rescue i "New light of tomorrow":

niedziela, 14 listopada 2010

03: Pure genius

Wczoraj wspomniałam o Dario Marianelli i chyba najbardziej logiczne byłoby pójście tym tropem. Jednak dało mi to do myślenia jeśli chodzi o cały zarys projektu. Z jednej strony chciałabym swobodnie podążać za luźnymi skojarzeniami, ale z drugiej strony nie powinien być to też ślepy traf. Dlaczego? Chciałabym uniknąć pewnego rodzaju szufladkowania. Teoretycznie po Olafurze mogłam pójść w dwóch kierunkach: muzyki instrumentalnej albo Islandii. I jedna i druga ścieżka ostatecznie okazałyby się dobre, ale zastanawiam się czy po drodze nie utknęłabym w jednym 'rodzaju'.
Dlatego zastanowiłam się trochę dłużej, a Tweaker przyszedł sam :)

Tweaker to nie kto inny a Chris Vrenna. Najlepiej znam go oczywiście z Nine Inch Nails w którym grał aż do '97 roku, z krótkimi przerwami. Jednak produktywności Chrisowi odmówić nie można pod żadnym względem, bo oprócz grania z wyżej wymienionym NINem, był producentem m.in. Rasputiny czy Xzibit. Ponadto zremiksował masakrycznie dużo kawałków, czepiając się zarówno Nelly Furtado jak i Dir en grey.
Aktualnie znowu gra z Marilyn Manson.

Warto jednak przyjrzeć się jego solowej działalności jako Tweaker. W całym projekcie wspomaga go Clint Walsh. Chris wydał dwie płyty sygnowane logiem Tweakera: The Attraction to All Things Uncertain w 2001 roku i 2 a.m. Wakeup Call w 2004. Osobiście chyba wolę 2 a. m...., ale może być to efekt "pierwszeństwa", The attraction... zdobyłam kilka miesięcy po odkryciu 2 a. m.... .
Miałam straszny dylemat jeśli chodzi o piosenkę, ale ostatecznie nie  mogłabym pominąć genialnego Davida Sylviana w tym projekcie, także oto i "Pure genius":

 

PS. Chris Vrenna jest także twórcą openingu do... Power Puff Girls ;D

sobota, 13 listopada 2010

02: 0040

Ciężko byłoby wybrać jakiś inny utwór, niż ten Ólafura Arnaldsa biorąc pod uwagę, że wczoraj miałam przyjemność być na jego występie. Dlatego nie wyobrażam sobie innego początku dla tego przedsięwzięcia.

Ólafur Arnalds, mimo 23 lat, ma już spory dorobek muzyczny w swojej karierze. Nie można mu odmówić talentu, ani ogromnej wyobraźni.
Najpierw wydał autorski album Eulogy for evolution, następnie EPkę Variation of static. Żeby nie było zbyt zwyczajnie, w siedem dni skomponował i codziennie publikował w sieci kolejno jeden utwór z kolekcji Found songs.
Najnowszy album, ...And They Have Escaped the Weight of Darkness wydał w maju br. i właśnie z tym materiałem odwiedził Polskę.

Ólafura poznałam ponad rok temu, i od samego początku mam wielki sentyment do jego twórczości. Jego twórczość mówi jasno: "usiądź, zamknij oczy i słuchaj". Ta nowoczesna interpretacja muzyki klasycznej stworzona jest dla świata wewnętrznego. Muzyka instrumentalna odkrywa pokłady sentymentalizmu, ale nie tego powierzchownego i przelotnego, ale tego głębokiego, zakorzenionego w emocjach i w wyobraźni.

Dobrze pamiętam, że Eulogy for evolution przy pierwszym odsłuchaniu przypominał mi ścieżkę dźwiękową do Pride & Prejudice autorstwa Dario Marianelli. Pomyślałam wtedy, że tak wyglądałaby muzyka do tej książki, gdyby nie miała happy endu.

Cóż, to chyba tyle nt. Ólafura, poniżej YT i 0040:

piątek, 12 listopada 2010

01: the beggining

zamysł jest - teoretycznie - prosty. 
piosenka dnia, a pod koniec miesiąca - my awesome mixtape!:[month].
dlaczego? bo często doskwiera mi problem "nie wiem, czego chcę posłuchać". a ponieważ muzyka w mojej głowie to zabawa w skojarzenia, mam nadzieję utworzyć pewną "mapę mentalną" utworów.
to zawsze jest jakaś podróż, to zawsze są wspomnienia, skojarzenia. 
tyle właśnie może pomieścić jedna piosenka.

w każdym razie - jeśli nie chce Ci się tworzyć składanki do samochodu, zapraszam, robię to za Ciebie ;)